11 mar 2019

czwarty post pt. bullet journal cz. I

W tym miesiącu rozpoczynam serię postów poświęconą planowaniu w formie bullet journalu. Na Instagramie dość regularnie dzielę się z Wami kadrami z mojego zeszytu, jednak opisy pod tymi zdjęciami są zwykle bardzo skromne albo w ogóle nie traktują na ten temat. Dlatego postanowiłam, że rozwinę ten wątek tutaj. Dzisiaj będzie bardzo ogólnie, przede wszystkim o tym jak planuję miesiąc wykorzystując tę formę prowadzenia zapisków oraz trochę o estetyce, w której obecnie czuję się najlepiej.



Mój pierwszy zeszyt w kropki kupiłam prawie dwa lata temu, tuż przed przeprowadzką ze Szczecina do Alicante, kiedy to mój tradycyjny kalendarz zwyczajnie nie mieścił tych wszystkich list z zadaniami, które w tamtym okresie sporządzałam nałogowo. Również wtedy zauważyłam modę na ten rodzaj planowania, w którym funkcjonalność i dowolność nierozerwalnie łączą się z kreatywnością, a której w ówczesnym czasie bardzo mi brakowało. Pobiegłam więc do Empiku po zeszyt w kropki oraz kilka brushpenów, i tak się to zaczęło.


W moim trzecim bullecie stawiam przede wszystkim na prostotę. Planowanie miesiąca rozpoczynam więc od nieskomplikowanej strony tytułowej, na której umieszczam jego nazwę oraz mini kalendarz. Całość ozdabiam rysując listki bądź kwiatki. To właśnie motywy botaniczne należą do moich ulubionych, dlatego rzadko rysuję coś innego. Szczerze? To robię tak również z wygody i z lenistwa. Za to staram się, aby w każdym miesiącu dominowała nowa kolorystyka.


Na kolejnej stronie rysuję rozkładówkę miesięczną, na którą nanoszę grafik z pracy oraz zaznaczam ważne wydarzenia. Taki zrzut miesiąca niesamowicie ułatwia mi dalsze planowanie. Poniżej wypisuję cele i to w zasadzie tyle. Czasami zdarza mi się pobawić letteringiem i umieścić jakieś bardziej lub mniej inspirujące zdanie.



A później to zaczyna wiać trochę nudą, ponieważ zawsze umieszczam tę samą rozkładówkę tygodniową. W moim pierwszym bullecie eksperymentowałam ze sposobem zapisywania planów tygodniowych i zdrowych nawyków (habit trackerów), używałam sporo naklejek i taśm washi. Obecnie staram się nie kombinować, mam ulubiony schemat, którego się wiernie trzymam i go nie zmieniam. Proste rozwiązania bowiem sprawdzają się u mnie najlepiej, lubię tę swojego rodzaju "czystość" na papierze. 


Za to lubię "pobawić się" robiąc zdjęcia i oprócz zeszytu pokazać także książkę, którą czytam, pochwalić się moimi kaktusami, czy pysznie wyglądającą kawą. 



Więcej kadrów możecie podejrzeć na moim bublowym profilu na Instagramie (link znajduje się po prawej stronie). W zapisanych stories znajdziecie także krótki filmik, w którym pokazuję strona po stronie jak wygląda mój trzeci bullet journal. Zapraszam serdecznie i do następnego napisania.

Ada

2 komentarze:

Dziękuję za każde pozostawione słówko.