8 paź 2020

czternasty post pt. z miłości do diy: dynie ze szmatek

Cześć! Witajcie w październiku! Dzisiaj mam dla Was tutorial na jesienną dekorację do domu. W Alicante zaczynamy właśnie długi weekend, jutro swoje święto obchodzi nasz region, czyli Comunidad Valenciana, a w poniedziałek, 12 października, świętujemy Día de la Hispanidad, to jest Dzień Kolumba, nazywany również Dniem Odkrycia Ameryki. W związku z tym mam chwilę, by podzielić się z Wami pomysłem, zaczerpniętym z hiszpańskiego bloga Sra. Cricket, na wykonanie dyni ze szmatek.  




Zacznijmy od listy rzeczy potrzebnych do przygotowania takiej dyni:
* stara piżama, koszulka, szmatka lub jakikolwiek kawałek materiału, może być jednokolorowy, we wzorek, jaki tylko chcecie (ja użyłam spodni od mojej starej piżamy),
* nożyce (ostre!),
* sznurek (najlepiej sprawdzi się cienki sznurek jutowy, ewentualnie włóczka),
* wata lub wypełnienie do pluszaków (ja używam wypełnienia do miśków, który można kupić we Flying Tiger),
* klej/silikon na gorąco.


KROK PIERWSZY
Ja moją dynię wykonałam z połowy nogawki od piżamowych spodni. Odcinamy zatem jedną z nogawek mniej więcej na wysokości kolana. Możecie też użyć rękawa od bluzki. Jeśli wykorzystacie natomiast szmatkę, należy wówczas materiał skleić klejem na gorąco (na lewej stronie), tak by uzyskać właśnie owy rękawek, czy nogawkę. 


KROK DRUGI
Odwracamy materiał na lewą stronę i u góry zawiązujemy sznurkiem supełek. 



KROK TRZECI
Następnie obracamy materiał na prawą stronę i wypełniamy nogawkę watą. Związujemy wystający koniuszek materiału sznurkiem. Sznurka nie odcinamy, to bardzo ważne! Zostawiamy sznurek nawinięty na rolkę. Otrzymujemy coś na kształt cebuli. Wystający koniuszek materiału natomiast odcinamy ostrymi nożyczkami.







KROK CZWARTY
Sznurek obwijamy wokół naszej cebuli, wzdłuż, wszerz, tak aby na dyni uzyskać cząstki, najlepiej ten proces ukażą poniższe zdjęcia. Ja starałam się by tych cząstek było osiem. Użyjcie dużo siły przy obwijaniu, wtedy sznurek będzie mniej widoczny. Ważne jest by uzyskać ładnie podkreślone cząstki dyni.





KROK PIĄTY
Na końcu NIE odcinamy sznurka! Wykorzystamy go, aby obwinąć nim wystający koniuszek materiału, stanie się on naszą gałązką. Ostatni skrawek sznurka przyklejamy klejem na gorąco. 



I gotowe! Taka dynia będzie piękną dekoracją na jesień, ślicznie wygląda w towarzystwie tych prawdziwych.


A tutaj również w towarzystwie moich bransoletek. Po więcej fotek wpadajcie na Instagram!

Zapraszam do komentowania, dajcie znać, czy podobają Wam się takie dynie, a może macie w planie, by takie ozdoby na jesień przygotować. Piszcie!

Ściskam,
Ada

5 wrz 2020

trzynasty post pt. bullet journal cz.II

Drodzy czytelnicy! Bardzo dziękuję za pozytywny odzew pod poprzednim postem. Liczba wyświetleń przekroczyła 200 odsłon, co mnie niezwykle cieszy, przygotuję zatem więcej wpisów związanych z Hiszpanią. Dzisiaj natomiast chciałabym powrócić do serii o kreatywnym planowaniu. Ponad rok temu, w czwartym poście liczonym od mojego powrotu do blogowania (link do wpisu tutaj), podzieliłam się z Wami moim sposobem organizacji w formie bullet journal. Wciąż kontynuuję prowadzenie zapisków w ten sposób i korzystając z okazji, że jeszcze przez najbliższe godziny posiedzę sobie na majorkańskiej wsi, w domu mojej siostry, mam chwilkę by pokazać Wam mój obecny zeszyt w kropki. 


To już czwarty bullet journal w mojej kolekcji. Obecny zeszyt kupiłam w internetowym sklepie papierniczym Charuca (w Hiszpanii to bardzo popularna marka artykułów papierniczych), ma format A4 i idealną gramaturę papieru do tego, by w nim pisać i rysować, bez zamartwiania się, że brushpen będzie widoczny na kolejnej stronie. Jeśli zaczynacie przygodę z tą formą planowania, pamiętajcie, że zeszyt to podstawa. Kartki powinny być grube i według mnie w kropki, bo na takich bardzo dobrze rysuje się tabelki i inne cuda. Ważna jest też okładka, która musi się Wam podobać oraz format zeszytu. Ja po raz trzeci wybrałam A4, ponieważ wygodnie mi się w takim planuje ze względu na to, że jest dużo miejsca na zapiski i rysunki. Przez to taki zeszyt jest cięższy niż np. A5, to jasne, natomiast dla mnie, nie ma to znaczenia, używam go wyłącznie w domu, do torebki (czy w moim przypadku do koszyka) na codzień zabieram mniejszy planner. 

 

Na powyższych zdjęciach ujęłam pierwsze strony mojego zeszytu. Standardowo nie może zabraknąć listy przeczytanych książek, czy krótkiej przypominajki o tym, co mi się marzy, jakie mam cele. Zamieściłam także klucz, czyli symbole, których używam do oznaczania stanu wykonania różnych zadań. Poniżej natomiast znajdziecie fotki już z poszczególnych miesięcy. Oprócz typowego rozkładu miesięcznego i tygodniowego, list typu to do, zdarza mi się zapisać coś extra, np. cytaty z ulubionych książek, pomysły na domowe maseczki do twarzy albo coś narysować. To właśnie rysunki i lettering dodają uroku zwykłym zapiskom. Po latach taki zeszyt bardzo przyjemnie się ogląda i staje się ładną pamiątką. 







To na tyle jeśli chodzi o bulletową aktualizację, po więcej zdjęć zapraszam na Instagram! Czekam na odzew z Waszej strony, komentarze i lajki zawsze mile widziane. Jesteśmy w kontakcie!

Uściski dla wszystkich czytelników Bublowni,
Ada