12 lut 2019

trzeci post pt. styczeń w pigułce: o Brazylii, rodzinie i króliku

W styczniu zabrakło mi czasu na bublowe zapiski z dwóch ważnych powodów. Najpierw razem z siostrą wybrałyśmy się w niesamowitą podróż, którą to miałyśmy w planach, odkąd rozpoczęłam pracę w liniach lotniczych. Kierunek wybrałyśmy dość spontanicznie, mając na uwadze przede wszystkim dwa kryteria: brak wizy i lato. W taki oto prosty sposób zadecydowałyśmy, że lecimy do Brazylii! Obie jesteśmy zgodne co do tego, że była to jedna z najlepszych podróży, jaka nam się dotychczas przytrafiła. Poniżej umieściłam kilka zdjęć oraz krótkie opisy, będące namiastką naszych wspomnień z Sao Paulo. 

Pierwszy raz leciałyśmy Dreamlinerem!!! Wrażenia nie do opisania! Na dodatek z takimi widokami na Sao Paulo. 
Krótko po przyjeździe udałyśmy się na wycieczkę, na wyspę - dżunglę z pięknymi plażami.
W dżungli nie było łatwo, momentami bałam się, ale warto było dla tych wszystkich widoków oraz kąpieli w oceanie i wodospadzie.
Odwiedziłyśmy również miasteczko pełne lokalnego rękodzieła i artystów: Embu das Artes.




Moje ulubione śniadanie w Brazylii wyglądało właśnie tak: brzoskwiniowa mrożona herbata i serowa, cieplutka bułeczka.
A wieczorem nie mogło zabraknąć Caipirinha!
W ciągu dnia natomiast zajadałyśmy się cozinha de frango, to ziemniaczki z kurczakiem i serem w chrupiącej panierce.
Sao Paulo.
Sao Paulo, dzielnica orientalna.
Sao Paulo zachwyca pod wieloma względami, tutaj w muzeum sztuki współczesnej MASP.

Tydzień po powrocie z Brazylii, odwiedziła nas w Alicante moja najbliższa rodzinka, aby wspólnie świętować urodziny naszej mamy. To był cudowny i niezapomniany czas. 


I na zakończenie tego wpisu, słów kilka o Kłapouchym, czyli o moim króliku, którego mogliście poznać w poprzednim poście. Kłapcio miewa się bardzo dobrze, choć trzeba przyznać, że początki były trudne, ponieważ bidulek się rozchorował. Kichał, smarkał i miał zapalenie uszu. Co tydzień chodziliśmy z nim do weterynarza, podawaliśmy antybiotyk i krople. Na szczęście to już za nami. Kłapek jest w pełni zdrowy, rośnie, kocha jeść i psocić. Jest słodkim pieszczochem, spójrzcie tylko na niego:





... jak widzicie w styczniu sporo się u mnie działo, także bez bullet journalu i zapisków ani rusz!



 Dziękuję za uwagę i do następnego napisania!
Ada

5 komentarzy:

  1. Brazylia zazdroszczę, nie zapomniana podróż. Kłapcio jest uroczy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale wspaniała podróż! Słodziak z tego Kłapcia, oby już nie chorował!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Oby, oby... póki co Kłapciu jest zdrów jak ryba:)

      Usuń

Dziękuję za każde pozostawione słówko.